Wywiad z Krzysztofem Kłosem, właścicielem szkoły windsurfingowej Prasonisi Center

Wywiad z Krzysztofem Kłosem, właścicielem szkoły windsurfingowej Prasonisi Center

Z Krzysztofem Kłosem znamy się już dość długo, cenimy ogromnie za współpracę, profesjonalizm i za to jakim jest człowiekiem. Krzysztof to niesamowicie sympatyczna osoba i lojalny współpracownik. Darzymy wielką sympatią naszego rodaka, który na wyspie działa naprawdę długo. Stworzył i od wielu lat prowadzi tu szkołę windsurfingu wysokich lotów i nie chodzi tylko o szybujących po falach fanów deski i żagla, choć to też, ale przede wszystkim o wysoki poziom kształcenia, sprzętu i usług na najwyższym poziomie.

 

Proszę, powiedz coś o sobie Krzyśku. 

Nazywam się Krzysztof Kłos, jestem właścicielem szkoły Prasonisi Center, zlokalizowanej na Prasonisi na wyspie Rodos. Jestem tu już od 30 lat, czyli mając na uwadze, że w tym roku kończę lat 50, znaczy to, że przyjechałem tu jako 20-latek, czyli jako osoba bardzo, bardzo młoda, w zasadzie nieświadoma niczego. Muszę przyznać, że całe życie gwiazdy prowadziły mnie i pomagały mi w różnych życiowych krokach i decyzjach i tak też chyba było z tą naszą plażą. Przywiodły mnie tutaj. Trafiłem niewyobrażalnie szczęśliwie na plażę, która na ten moment jest bardzo znana w świecie windsurfingu. Trafiłem na nieznaną wówczas plażę, jako zupełnie młody chłopak, który naprawdę nic nie wiedział, wystartowałem, zaczęło się to rozkręcać i bardzo ładnie układać. Czasami dzięki mojej wiedzy, a czasami dzięki niewiedzy, czasami też dzięki pomocy innych. W ten sposób całe moje życie - można śmiało powiedzieć - jest związane z tą plażą i bazą na Prasonisi. 

Jest tak dużo wspomnień, wydarzeń, przygód, które miały miejsce na Prasonisi. Proponowano mi nawet kiedyś, aby wydać książkę, bo tych wydarzeń z naszego życia tutaj na plaży, z bazy windsurfingowej, z romansami, które miały miejsce, później z rodzinami, które były konsekwencją tych romansów, tych historii jest tak dużo, aż trudno zliczyć, ale są to również bardzo przyjemne historie i anegdoty. Bardzo sympatyczne chwile tu przeżyłem. Takie jest moje życie pełne różnych epizodów i atrakcji, ale też bardzo interesujących relacji z ludźmi, których w innym życiu nie miałbym szansy poznać; nigdy w życiu, gdyby nie moja praca na plaży w bazie, gdyby nie moje życie na Prasonisi. 

 

Kiedy złapałeś bakcyla na żagla?  

Jeszcze w szkole podstawowej. Mieszkałem na Śląsku, gdzie żyli górnicy i ludzie, którzy ciężko pracowali. Można powiedzieć, że raczej nie byłem rozumiany w swojej pasji, pomyślałem, że to zrozumienie znajdę na AWF-ie. Studiowałem na AWF-ie wrocławskim, gdzie częściowo się to udało, dzięki panu doktorowi Cabanowi, którego serdecznie pozdrawiam, ale to była jeszcze taka - można powiedzieć - forma przejściowa. Później był okres mojej pracy na Półwyspie Helskim i już wtedy miałem uczucie, że to jest taki przyczółek profesjonalnego windsurfingu. Pracując tam, gwiazdy znowu mnie poprowadziły i prosto stamtąd trafiłem na Prasonisi i tak już zostało do dzisiaj.

 

Jakimi sukcesami może poszczycić się szkoła, którą stworzyłeś? 

Wiele lat myślałem, by zostać zawodowym windsurferem, żeby się ścigać, ale okazało się, że moja natura, mój charakter kompletnie nie jest do tego stworzona. Sportowcy, którzy ścigają się zawodowo, są inaczej skonstruowani, mają inny charakter, lubią rywalizację, adrenalinę. Ja zawsze wszystkich przepuszczam na wodzie i wszystkim mówię dzień dobry, więc kompletnie do ścigania i na zawodnika się nie nadaje. Odnalazłem się za to całkowicie w bazie. Myślę, że możemy się pochwalić wieloma sukcesami. To obsługa na wysokim poziomie gości, którzy przylatują do nas z wieloma oczekiwaniami. Sam za duży sukces uważam zorganizowanie obozów dla polskiej windsurfingowej kadry olimpijskiej, która u nas gościła i przygotowywała się do olimpiady w 2004 roku w Atenach. Na pewno naszym sukcesem zawodowym jest to, że doskonali surferzy i liderzy sportu, którzy przyjeżdżają ze swoimi grupami komercyjnymi, korzystają właśnie z naszej bazy. Nigdy by tego nie robili z nami, gdyby poziom naszych usług był mierny, słaby czy przeciętny. To musi być poziom najwyższy. Myślę, że gigantycznym sukcesem i naszą największą satysfakcją jest, kiedy słyszymy od gości i to wiele razy „Dziękujemy, że jesteśmy w najlepszej bazie na świecie”. To jest niewyobrażalna satysfakcja dla nas. Wiem, że nasze usługi są komercyjne, nie jesteśmy klubem sportowym, takim, który może pochwalić się osiągnięciami sportowymi, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że takiego czegoś tutaj nie moglibyśmy zrobić. Od strony komercyjnej nasz sukces to zadowolenie wyrażane przez naszych gości. Uważam, że nie można w naszej branży niczego lepszego osiągnąć. Dalej, jest taki młody zawodnik, nazywa się Rutkowski, który zaczyna zaliczać się do zawodników z pierwszej dziesiątki Pucharu Świata w Windsurfingu, a w naszej bazie stawiał pierwsze kroki na desce i to też jest dla nas sukces. 

 

Czy Twoja szkoła obsługuje tylko Polaków? Ilu klientów macie w sezonie? 

Pierwotnie, kiedy otworzyliśmy bazę, to cała praca była nastawiona na klientów wyłącznie z Polski. Później, czyli już od 20 lat moim celem było i jest, by baza była bardzo polska, ale dostępna i zrozumiała dla gości z całego świata. Zatem z dumą i przyjemnością obsługujemy gości z całej Europy, z Rosji, z Izraela, ze Skandynawii i z Anglii. Co więcej, są to klienci wracający do nas, to znaczy, że odpowiadał im nasz serwis. W bazach windsurfingowych nie ma tal wielu gości jak w turystyce masowej. My nie obsługujemy dziesiątek tysięcy osób, to raczej setki lub w tysiące.

Z  kadrą "Prasonisi Center" możecie spotkać się podczas jednej z naszych wycieczek objazdowych. Dla bardziej aktywnych chcących zapoznać się z podstawami windsurfingu oferujemy atakcyjne szkolenie w Prasonisi. Linki poniżej:

 

Czy windsurfing to sport tylko dla dorosłych? 

Dobre pytanie. Dużo ludzi pyta dla kogo, w jakim wieku? Pytają i tacy, którzy myślą, że już są za starzy lub tacy, którzy mają dzieci i boja się, że są jeszcze za młode.  

W ramach moich przygotowań zimowych - bo pracuję też zimą - jest to, żeby przygotować bazę, żeby moc zapewnić serwis i nauczanie od najmłodszych lat. Dzieci w wieku 3 i 4 lat już mogą u nas zaczynać przygodę z windsurfingiem, z kolei nasz najstarszy surfer ma 92 lata. W przypadku windsurfingu bariery wiekowe nie istnieją. Jest masa pracy zimą, trzeba odpowiednio dobrać kadrę, bo przecież zupełnie inaczej pracuje się z dziećmi, inaczej z dorosłymi. Kadra musi być tak dobrana, żeby była świetna komunikacja z dziećmi, młodymi ludźmi, jak i z dorosłymi i to w różnych językach, nie tylko po polsku. Tak samo sprzęt. Musi być bardzo dobry, więc nie szczędzimy ani pieniędzy, ani wysiłków i starań. Dobieramy sprzęt, analizując zapytania, ale też i pytając naszych gości. Producenci oferują sprzęt, który w folderach wygląda pięknie, ale w rzeczywistości zawsze trzeba pytać swoich klientów. Czego by najbardziej potrzebowali? Jaki sprzęt by widzieli w naszej bazie? Zatem zawsze analizujemy potrzeby gości, spisujemy wszystko i tak dobieramy sprzęt, żeby w każdej grupie wiekowej czy grupie umiejętności, czy to początkujący, czy zaawansowany, dziecko, drobna kobieta, czy rosły mężczyzna, każdy był zadowolony. Ten sprzęt trzeba kupić i sprowadzić na wyspę. Nasza praca jest wysiłkiem całorocznym, mimo że na samej plaży operujemy od kwietnia do października, to praca jest non stop. Zimą odbywają się wszystkie działania logistyczno- organizacyjne, im więcej się zimą pracuje, tym lepsze są efekty latem. 

 

Co lubisz w Grekach? 

W Grekach bardzo lubię ich otwartość, uśmiech, że się nawet wyrażę ‘słoneczność ‘coś, co naprawdę po naszej zimie w Polsce, bo ja zimuję w Polsce, rzuca się od razu w oczy. Polacy są fantastyczni, ale brak słońca daje się nam we znaki, a ta emanacja energii i radości Greków jest niesamowita. Ma to też czasem i gorsze strony. W tej energiczności potrafią i krzyknąć, podnieść głos, są bardzo ekspresyjni, czasami w sytuacji, kiedy to nie jest takie potrzebne, ale wyraźnie to jest to, czego zawsze Grekom zazdrościłem i staram się podążać takim ichnim nurtem otwartości i słoneczności. Kiedyś zazdrościłem również, a teraz uczę się od nich umiejętności sprzedaży. Grecy są świetnymi handlowcami. Gdy przypatruję się tym właścicielom sklepików, czy prowadzącym tawerny, oni naprawdę potrafią sprzedawać, potrafią tak dopieścić klienta, żeby klient dostał to, czego chciał. Ta komunikacja z klientem jest taka nienachalna, delikatna i wrażliwa. Potrafią też być czasami nieuczciwi, ale to jak wszędzie na świecie. Wspomniana już umiejętność bardzo wrażliwej, delikatnej sprzedaży, to jest to, co bardzo cenię u Greków. 


Jak Polakowi prowadzi się biznes w Grecji, na Rodos? 

Coraz lepiej, zawsze za granicą biznes prowadzi się nieco trudniej, tak wszyscy mówią, z drugiej strony mówi się, że w Polsce też nie jest lekko. Tu w Grecji jest nadal biurokracja, są procedury, są momenty bardzo trudne, ale są i obszary, gdzie jest bardzo łatwo. Są momenty, kiedy na Rodos jest trudniej niż w Polsce, ale są momenty, kiedy jest zdecydowanie łatwiej. Według statystyk wszelkich wydaje się, że tu jest trudno. Takie statystyki np. jak „Doing Business” mówią, że Grecja jest trudnym krajem do prowadzenia biznesu. Jako praktyk z 30-letnim doświadczeniem częściowo mogę potwierdzić, a częściowo muszę zdecydowanie zaprzeczyć.